Planetnews.pl

Twoje pierwsze źródło informacji o katastrofach


Topnące Lodowce




Pięć nowych wysp. To nie cud natury, a topniejący lodowiec

I choć nowe “dzieci Ziemi” czekają na nadanie imion, to nie ma się z czego cieszyć, ponieważ są efektem globalnego ocieplenia i topnienia lodowców. Na wyspy natknęli się członkowie rosyjskiej marynarki w rejonie Arktyki.

W ostatnich latach lodowce topnieją w zatrważającym tempie W ostatnich latach lodowce topnieją w zatrważającym tempie (Shutterstock.com)

Tego nie do końca szczęśliwego odkrycia dokonano w okolicach bieguna północnego, gdzie rosyjska ekspedycja wyruszyła na przełomie sierpnia i września. Informację o nowych wyspach przekazał mediom szef Floty Północnej, wiceadmirał Aleksander Moisiejew.

– Topnienie, zapadanie się i zmiany temperatury doprowadziły do odsłonięcia się tych wysp – mówił Moisiejew na konferencji prasowej. – Wcześniej mieliśmy do czynienia z lodowcami. Myśleliśmy, że są one częścią głównego lodowca – tłumaczył.

Ostatnie ostrzeżenia zawarte w raporcie ONZ wskazują, że skala, w jakiej w latach 2015-2019 zmniejszył się lodowiec w Arktyce jest większa niż w jakimkolwiek wcześniejszym 5-letnim okresie, w którym prowadzono badania.

Topnienie lodowców i stopniowo podnosząca się temperatura skłoniły Rosjan do utworzenia w tym rejonie zespołu wojskowych i naukowych placówek. Jak podaje portal “Wprost”, topnienie lodowców umożliwiło otwarcie nowych połączeń morskich i wydobycie zasobów złóż naturalnych. Czy jest to jednak dobra wiadomość?


Data: 19/11/2019 Autor: Alvin Hopkins


TOPNIEJĄ LODOWCE ISLANDII


Lodowce Islandii topią się w zatrważającym tempie. Wszystko przez globalne ocieplenie. Lodowce Islandii są w coraz gorszym stanie /Fot. Kieran Baxter /materiały prasowe Lodowce Islandii są w coraz gorszym stanie /Fot. Kieran Baxter /materiały prasowe

Naukowcy z Uniwersytetu w Dundee, Uniwersytetu Islandzkiego i Islandzkie Biuro Meteorologiczne oszacowali skalę utraty islandzkich lodowców. Za pomocą dronów porównali jak wyglądały one w latach 80. ubiegłego wieku, a jak wyglądają dzisiaj.

– Ważne jest, aby pokazać, w jaki sposób zmiany klimatu w widoczny sposób wpływają na dany region. W tym celu opracowaliśmy nową metodę opartą na utracie objętości lodu. Pozwala ona nam porównywać nam stan dzisiejszych lodowców z tymi sprzed 30 lat – powiedział dr Kieran Baxter z Uniwersytetu w Dundee.

Uczeni zwrócili uwagę na lodowiec Vatnajökull, największy lodowiec na Islandii i drugi co do wielkości w Europie. Okazuje się, że zmienił się on w ciągu ostatnich trzech dekad. Pod pokrywą lodową znajduje się kilka wulkanów – jeżeli któryś z nich się uaktywni, może dojść do czegoś, co na Islandii jest znane jako, czyli tzw. powódź glacjalną.

Vatnajökull zajmuje powierzchnię 7700 km2, co stanowi ok. 8 proc. powierzchni kraju. Jednak czapa lodowa wykazuje kruchość. W ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci naukowcy dokumentowali cofanie się lodowca o kilkadziesiąt metrów na niektórych obszarach.

Przyczyna takich zmian chyba nikogo nie zaskoczy. To globalne ocieplenie. Jego wpływ jest zauważalny szczególnie na tereny arktyczne. Islandia ma prawie 400 lodowców, z których większość może zniknąć do 2200 r., jeżeli obecne trendy globalnego ocieplenia się utrzymają. Jakiś czas temu Islandczycy oficjalnie pożegnali Okjökull, pierwszy lodowiec utracony w wyniku zmian klimatycznych. Takich przypadków będzie niestety coraz więcej.

Jak tak dalej pójdzie, to lodowce Islandii mogą zniknąć do 2200 r. /Fot. Kieran Baxter /materiały prasowe


Data: 16/10/2019 Autor: Alvin Hopkins


Mamy nowy problem. Lodowce na Antarktydzie topnieją w rekordowym tempie


Lodowiec Thwaites topnieje w zastraszającym tępie. Jeśli prognozy naukowców się potwierdzą, za 150 lat zniknie on całkowicie, przyczyniając się tym samym do wzrostu poziomu mórz o około 0,5 metra. I to dopiero początek

Lodowiec Thwaites to duża masa lodu zrodzona ze śniegu, który z czasem został skompresowany. To część pokrywy lodowej Antarktydy – duży lodowiec kontynentalny, który obejmuje co najmniej 51 800 kilometrów kwadratowych ziemi (powierzchnia równa powierzchni Stanów Zjednoczonych i Meksyku łącznie).

Obecnie jest on uznawany za jeden z niebezpieczniejszych na świecie, jeśli chodzi o tempo topnienia. Szacuje się, że rocznie cofa się on o ok. 800 metrów. W lutym br. naukowcy z NASA Jet Propulsion Laboratory odkryli jamę znajdującą się wewnątrz lodowca, która dodatkowo przyspiesza jego proces topnienia.

Topnienie lodowca Thwaites to część większego trendu Według naukowców, cała pokrywa lodowa Antarktyki topi się prawie sześć razy szybciej niż 40 lat temu. W latach 80. traciła ok. 40 mld ton lodu rocznie. Obecnie wartość ta wynosi 252 mld ton rocznie i… przez obserwowane obecnie zmiany klimatyczne wciąż przyspiesza.

— Po osiągnięciu punktu krytycznego, Thwaites Glacier może stracić cały lód w ciągu 150 lat. To spowodowałoby podniesienie się poziomu morza o około pół metra – mówi Hélène Seroussi, autorka badań i naukowiec z NASA.

Dlaczego tak się dzieje? Antarktyda jest otoczona pokrywami lodowymi i pływającymi półkami lodowymi, które tworzą fizyczną barierę między oceanem a śródlądowym lodem na kontynencie. Te pływające arkusze zachowują się jak tama, która zapobiega przedostawaniu się lodu kontynentalnego do oceanu, gdzie stopiłby się powodując wzrost globalnego poziomu morza.

Wraz ze wzrostem temperatury oceanu cieplejsza woda u podstawy tych pokryw lodowych prowadzi do ich topnienia od spodu. Topnienie to powoduje z kolei powstawanie ubytków w lodowcach. Tak właśnie powstała jama w Thwaites, odkryta przez naukowców z NASA. Gdyby cały lodowiec Thwaites stopił się, zgodnie z najnowszymi badaniami spowodowałoby to wzrost poziomu morza na świecie o ok. 0,5 metra.

To mógłby być początek reakcji łańcuchowej Sprawa robi się jeszcze bardziej problematyczna, bo Thwaites zapobiega również przedostawaniu się sąsiednich lodowców do oceanu. Niektórzy inni naukowcy sądzą, że gdyby stopił się on w całości, mógłby również zdestabilizować otaczające go lodowce. Oznaczałoby to kolejny wzrost poziomu wody w oceanach i prawdopodobnie zapoczątkowałoby nową emigrację klimatyczną na ogromną skalę.

Scenariusz ten został zresztą przeanalizowany przez dra E. Hauera z Uniwersytetu Georgii. Jego zdaniem podnoszenie się poziomu oceanów sprawi, że w obrębie samych Stanów Zjednoczonych swoje miejsce zamieszkania będzie musiało zmienić 13 mln osób. Tak duża migracja nie rozłoży się oczywiście równomiernie. Z badań Hauera wynika, że na przykład takie Austin, które zamieszkuje obecnie 2,1 mln ludzi, „wzbogaci się” o dodatkowe 800 tys osób, a ok. 2/3 mieszkańców Luizjany będzie musiało przenieść się na wyżej położone tereny w obrębie tego samego stanu. Albo uciekać do Teksasu, Mississippi lub Georgii.

Wzrost poziomu mórz byłby równie problematyczny w naszym kraju. Jeden metr w górę oznaczałby, że Bałtyk pochłonąłby praktycznie całe Żuławy, sporą część Elbląga i Gdańska, a pod twierdzą Krzyżaków w Malborku mielibyśmy nową plażę. Z dostępem do morza oczywiście. Jak na razie nie robimy też nic, co mogłoby powstrzymać topnienie lodowców na Antarktydzie, więc ten scenariusz przedstawiony powyżej jest jak najbardziej realny, tyle że odległy w czasie.


Data: 17/10/2019 Autor: Marcus Ray
Powrót